W tytule nawiązuję do raportu z poprzedniej wrocławskiej premiery, w którym opowiadałem o smutnym (raczej) Arystofanesie. Zaiste, zaskakują umiejętności, by nie rzec talenty, które z tego co uchodzi (nie bez racji) za szczyty europejskiej i światowej komedii czynią dzieła seriozne, w najlepszym zaś razie smutne, czy choćby tylko niewesołe. W konkretnym wypadku dyskusyjne, a nawet podejrzane, wydało mi się już założenie wstępne. Wiele odwagi trzeba bowiem by kojarzyć niemal publicystyczne wyznanie wiary, jednoznaczną polemikę z przeciwnikami ("Improwizacja w Wersalu") z tekstem, który tylko przez przypadek (grając Argana Molier zasłabł i zmarł w kilka godzin później) wszedł do historii teatru. ,,Chory z urojenia" to niewątpliwie zgrabna i zabawna farsa, niezbyt jednak wiele wysiłku trzeba by wykazać, że rangą nie dorasta "Świętoszka", "Don Juana", "Mizantropa" czy choćby nawet "Mieszczanina szlachcicem". Są w tej komedii
Tytuł oryginalny
Molier niewesoły
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 92