Dla jednych Comédie-Française, najsłynniejsza francuska trupa teatralna, istniejąca od ponad 300 lat, to szkoła teatralnej rzetelności i poszanowania tradycji, dla drugich - wątpliwej wartości zabytek. Jedna i druga prawda, gdyby przyjmować ją jako jedyną i wyłączną, byłaby nieprawdziwa. Świetnie pokazały to gościnne dwudniowe występy Komedii Francuskiej w Gdańsku - pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Teatr przywiózł swoje dwie jednoaktówki - "La Festa" włoskiego współczesnego dramaturga Spiro Scimone'a oraz "Pocieszne wykwintnisie" Moliera [na zdjęciu]. Z największym apetytem czekano oczywiście na to, jak Francuzi wystawią swojego klasyka. Wieczór tak też został ułożony, że Moliera pokazano w drugiej kolejności, na deser, po dłuższym antrakcie. Ale deser okazał się ciężkawy. Uroda tej prościutkiej komedii polega głównie na komicznych dialogach pary prowincjonalnych gąsek, które silą się na wyszukaność w każdym zdaniu. Kiedy staramy się w oczach ludzi wypaść lepiej niż na to zasługujemy, gdy kierujemy się tym tylko co zewnętrzne i uznane, nieuchronnie skazujemy się na śmieszność. Reżyser Dan Jemmet nie zaufał temu prostemu morałowi i zmienił "Pocieszne wykwintnisie" w rodzaj rewii z cylindrami i migotającymi światełkami. Co najmniej farsowe było też aktorstwo mocno szarżujących aktorów, najbardziej - Andrzeja Seweryna. Na