EN

1.05.1954 Wersja do druku

Molier i Fredro po macoszemu

Warszawa lat ostatnich nie ma zbyt wielkiego szczęścia do Mo­liera. Nie udał się swego czasu tak wybitnemu reżyserowi, jak Bohdan Korzeniewski "Don Juan", w Tea­trze Nowym nienajszcząśliwiej za­grano "Uczone białogłowy", a dwa molierowskie przedstawienia w se­zonie obecnym to już widowiska prawdziwie żałosne. Pierwsze z nich, "Chory z uroje­nia", wystawione przez peryferyjny Teatr Ludowy, cierpiało na dosyć oryginalną chorobę: w trakcie przedstawienia zgubił się gdzieś sam chory pan Argon. Przypisać to na­leży zapewne temu, że grał go do­skonały zresztą, rutynowany, bar­dzo doświadczony aktor operetkowy Kazimierz Dembowski, niegdyś partner Lucyny Messal. Dembowski spróbował swych sił w komedii Ostrowskiego "I koń się potknie", gdzie odniósł pełny, zasłużony triumf. Ale Molier to nie Ostrow­ski, tu nie wystarczy sam realizm, tu trzeba niezwykłej celności i pre­cyzji słowa. Cechy te posiada Dem­bowski w stopniu niewielkim. Poza tym grę

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Molier i Fredro po macoszemu

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 103

Autor:

Jacek Fruehling

Data:

01.05.1954

Realizacje repertuarowe