"28 dni" Olgi Szylajewej w reż. Kamilii Siwińskiej w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Marek S. Bochniarz w portalu kultura.poznan.pl.
"28 dni" to wstrząsająca, kosmiczna podróż w głąb człowieka, prowadząca widza po meandrach nie tylko i nie tyle miesiączki, co odsłaniająca toksyczne aspekty relacji damsko-męskich. Mianowicie przemoc stosowaną przez mężczyzn na kobietach: od słownej i psychicznej, przez wykluczenie i nierówne traktowanie, aż po fizyczną. Być może tę recenzję powinna napisać kobieta, nie mężczyzna. Osobliwe, a może symptomatyczne: gdy zobaczyłem tytuł spektaklu "28 dni" i przeczytałem, że dramat jest "tragedią cyklu miesiączkowego", pomyślałem: "o, czyli żeński wariant 28 dni później...". Miałem na myśli popularny horror Danny'ego Boyle'a o apokalipsie zombie, w którym główny bohater budzi się tytułowe 28 dni później - po narkozie i operacji, po końcu cywilizacji, co się w międzyczasie rozpadła, zwinęła, wygasła. W drugiej połowie filmu panowie piorą się po pyskach walcząc o ostatnie kobiety - i nie powiem, jest to nawet satysfakcjonujące dla