Scena przeniosła się do internetu, zawsze to jakieś wyjście - choć przecież, o czym boleśnie zdążyliśmy się już przekonać - to nie to samo. To za mało. Istota teatru to żywy kontakt aktor - widz, człowiek - człowiek. Tymczasem między nimi wyrósł szklany ekran komputera, który w roli teatralnej czwartej ściany został jednak nie do końca szczęśliwie obsadzony. A zatem teatr, chwilowo, przegrał z życiem - pisze Gabriela Pewińska w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Przypomniał mi się wielki Arnold Szyfman, w 1909 roku inicjator budowy Teatru Polskiego w Warszawie, reżyser. Gdy wybuchła II wojna światowa, zamieszkał w teatrze, a gdy z nieba leciały bomby, wraz z personelem technicznym i aktorami dyżurował na dachu i gasił pożary. W ten sposób, jak wspominał Jarosław Iwaszkiewicz, teatr uniknął zniszczenia i wyszedł z oblężenia stolicy tylko nieznacznie naruszony. Lotnik niemiecki, któremu powierzono bombardowanie teatru, ponoć osobiście przychodził oglądać, jak mu poszła robota i nie mógł wyjść z podziwu, że gmach stoi w zasadzie nietknięty. "To, że teatr wraz ze składem dekoracji i biblioteką stał cały, napełniało nas otuchą. Na razie nie zdawaliśmy sobie sprawy z wartości strat naszych mieszkań. (...) W portierni teatru powitał mnie odźwierny pan Stanisław. Złożyliśmy sobie wzajemne powinszowanie, że żyjemy" - pisał Iwaszkiewicz. Nieprzypadkowo wybrałam dzień 27 marca na mój pierwszy felie