- Grzegorzewski to wielki artysta teatru, to ukazanie polskiej inteligencji drogi twórczej pracy. Przecież przeżywamy tak straszny upadek ducha, że nie możemy się pozbierać - mówi prof. Stanisław Fijałkowski o JERZYM GRZEGORZEWSKIM.
Bartłomiej Miernik: Bardzo rzadko udziela Pan wywiadów. Stanisław Fijałkowski: Na ten zgodziłem się, ponieważ bardzo lubiłem Grzegorzewskiego, który był moim uczniem, wprawdzie nie w pracowni malarskiej, lecz na "Podstawach kompozycji". Ten ważny przedmiot ostał się jeszcze z czasów, kiedy wykładał go Władysław Strzemiński, a ja starałem się zachować z jego programu jak najwięcej. Grzegorzewski odznaczał się dziwną przekorą w wykonywaniu ćwiczeń. Powinno się mu niekiedy postawić ocenę niedostateczną, bo to, co przedstawiał, zakrawało na kpiny. Słynny egzamin z latawcem... No więc właśnie. Przywiązał ogon do krzesła i biegał po polu razem z kolegami, wmawiając nam, że to się uniesie (śmiech). Oczywiście, nikt w to nie wierzył i on też nie, ale twardo mówił, że to poleci. Jak na tego typu zachowania reagowali wykładowcy? Ja się śmiałem. Wiedziałem, że to nie jest student, którego można klasyfikować tak jak innych. Na któ