W marcowym "Teatrze" przeczytałam tekst Mirosława Kocura "Gwóźdź w pochwie". Rzecz dotyczy wystawienia we wrocławskim Teatrze Polskim "Lalki" Wiktora Rubina, bardzo ciekawego i poruszającego spektaklu. Autor "Gwoździa" jednak tytułowe, "potworne dręczarium" ekstremalnego życia erotycznego przenosi w jeszcze mroczniejsze rejony doznań krytyka teatralnego - przewrotnie stylizując się przy tym na naiwnego widza, który nie zrozumiał nic z tego, co działo się na scenie. W pewnym sensie mogę zrozumieć jego odbiorczą konfuzję, bo przyzwyczajenia wobec Prusowej "Lalki" zostały na scenie z hukiem rozsadzone. Historia literatury pokazuje jednak, że asumpt do takich działań dał sam Prus. Można by więc zignorować estetyczną dezorientację Kocura - gdyby nie parę ważnych faktów. Pisze ten tekst wytrawny znawca teatru, zamieszcza go na swych łamach fachowe pismo, zaś głównym, nieskrywanym impulsem całego materiału zdaje się być jakiś żal głęboki, po wiel
Tytuł oryginalny
Moja reakcja na "Gwóźdź w pochwie" Kocura
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 7/8