Jacek Cieślak podjął się obrony Jana Klaty atakowanego za to, co dzieje się w krakowskim Starym Teatrze. To jednak charakterystyczne dla całej tej dyskusji: może 10 procent tekstu wskazuje na zalety dorobku Klaty jako dyrektora Starego. Pozostałe 90 procent to rozprawa z jego krytykami. Klata pada ofiarą stereotypów, sugeruje Cieślak. A sam, malując obraz przeciwnika, wojuje plakatowymi uproszczeniami - pisze Piotr Zaremba w Rzeczpospolitej.
Skandal przyciąga gapiów Zacznijmy od końca, bo jest najbardziej zaskakujący. Cieślak nie trudzi się, by nas przekonać do zalet teatru Klaty, bo jak powiada: "o gustach się nie dyskutuje. Każdy ma do nich prawo, co nie znaczy, że warto przerywać spektakle". Teza "o gustach się nie dyskutuje" jest zabójcza szczególnie w ustach krytyka. A na czym to, Jacku, polega twoja praca, jak nie na nieustannym dyskutowaniu o gustach, ba, na próbie ich podrzucania, ktoś by nawet powiedział: narzucania widzom? Gdyby się zadowolić konstatacją, że każdy ma swoją prawdę, którą może omawiać co najwyżej z żoną w domu po spektaklu, o teatrze nie warto by w ogóle pisać. Oczywiście w stwierdzeniu Cieślaka jest coś z prawdy, bo i każdy ma indywidualną wrażliwość i te wrażliwości zmieniały się przez pokolenia. Próbujemy się jednak nawzajem przekonywać, że dane teatralne przedstawienie ma sens lub go nie ma. Po drugie, w przypadku generalnej oceny dor