"Moja walka" wg Karla Ovego Knausgarda w reż. Michała Borczucha w TR Warszawa. Pisze Klaudia Kieczmerska w Teatrze dla Was.
Czemu nikt nie chce posłuchać o śmierci mojego kota albo o tym, jak myję zęby, bojąc się ciemności własnego pokoju, czemu nikt nie wyda moich mokrych snów? Po lekturze pierwszego tomu "Mojej walki" Karla Ove Knausgarda zastanawiałam się nad potrzebą ekshibicjonizmu, jaka siedzi w każdym z nas, ale nie wyciągamy tej prywaty z rękawa i nie wpychamy jej w sferę widzialności z czystego lenistwa. Okazało się, że ekshibicjonizm wymaga pieczołowitej pracy, co widać po 3600 stronach osobistych wynurzeń. Knausgard "sobie może", bo jest pisarzem, jest mężczyzną i to jego otwartość ma swoje miejsce w świecie literatury. I kiedy już moje pseudo feministyczne łapska dosięgają gardła Knausgarda, on zaczyna płakać. Płacze tak co chwilę i w książce, i w spektaklu "Moja walka" z TRu. Jan Dravnel grający jedną z jego wersji u Michała Borczucha obdziera pisarza swoją grą z męskiej gwarancji widzialności, z odwiecznego kontekstu przodownictwa penisa i to z