"Czarnoksiężnik z krainy Oz" w reż. Jarosława Kiljana w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Ewa Nowicka w Miesiącu w Krakowie
W pełnym zachwycie nad otoczeniem oglądałam "Czarnoksiężnika z krainy Oz", a w czasie przerwy podzieliłam się z moją towarzyszką uczuciem, że oto właśnie oglądam cudowną i magiczną bajkę na dobranoc. Budynek Teatru im. Juliusza Słowackiego przypomina senny pałac - i gdy się tak idzie dokoła, to jakby spacer sto lat wstecz. A wewnątrz, wbijając obcasy w czerwony dywan, przeglądając twarz w ogromnym lustrze w złotej oprawie i mijając drewniane drzwi do lóż - powraca moje marzenie o byciu niczym dziewiętnastowieczna dama, która w przerwie spektaklu, po francusku wymienia wrażenia z towarzyszami i osłania zalotny uśmiech koronkowym wachlarzem. Tak to więc w pełnym zachwycie nad otoczeniem oglądałam "Czarnoksiężnika z krainy Oz", a w czasie przerwy podzieliłam się z moją towarzyszką uczuciem, może mało wytwornym, ale jakże naturalnym, że oto właśnie oglądam cudowną i magiczną bajkę na dobranoc. W opowieści o Dorotce i jej pobycie