- Zawsze byłem zafascynowany twórczością Lema, czytałem wszystko, co wychodziło, znałem go też dobrze osobiście. Kiedyś zwierzyłem mu się, że chciałbym napisać operę. Powiedziałem, że może "Tango" Mrożka byłoby dobrym materiałem, na co odparł: "Co tam "Tango" Mrożka, ja Panu dam coś, co się na operę dobrze nadaje", i wręczył mi świeżo wydaną "Cyberiadę" - rozmowa z kompozytorem Krzysztofem Meyerem.
Kompozytor KRZYSZTOF MEYER o reagowaniu na problemy otaczającego go świata oraz znajomościach z Dymitrem Szostakowiczem i Stanisławem Lemem. Panie Profesorze, słyszałem, że szykuje Pan utwór specjalnie na jubileusz 70-lecia Liceum Muzycznego im. F. Chopina przy ul. Basztowej w Krakowie, którego jest Pan absolwentem. - Tak, to będą "Metamorfozy" na orkiestrę. Bardzo lubiłem i ceniłem tę szkołę. Uczyła tam świetna kadra pedagogów, częściowo przedwojennych, którzy mieli wiele serca dla młodzieży. A jak Pan wspomina okres studiów? - Tak się złożyło, że zaraz po rozpoczęciu przeze mnie studiów umarł mój profesor Stanisław Wiechowicz, który uczył mnie od 10. roku życia. Zanim zacząłem studia, dał mi podstawy harmonii, kontrapunktu i form muzycznych. Potem wyjechałem do Paryża na stypendium do Nadii Boulanger. Na ostatnim roku, kiedy Krzysztof Penderecki zaczął uczyć w Krakowie, było dla mnie absolutnie logiczne, że jeżeli m