W ramach odrabiania zaległości dwie tuż po sobie wizyty w Starym Teatrze. Najpierw zatonąłem po uszy w poezji Zbigniewa Herberta. "Przyjaciele odchodzą", czyli "Przesłanie z ostatniego peronu wszechświata" to montaż. Jakże źle najczęściej kojarzy się to słowo, przywołując na myśl okolicznościowe składanki, szkolne akademie itp. Ale to, co pod wodzą Tadeusza Malaka zrobili Zbigniew Wiktor Kaleta, Edward Linde-Lubaszenko i Jacek Romanowski, zapiera dech i wyciska łzy. Przez kilkadziesiąt minut karmią nas słowem, jakiego dzisiaj nigdzie nie uświadczysz, zapoznają z mądrością antycznego filozofa i maestrią wielkiego znawcy metafor. Bierzemy więc udział w wieczorze autorskim, podczas którego poeta przewrotnie i z poczuciem humoru odpowiada na banalne często pytania, słuchamy pięknych fraz związanych z jego dzieciństwem, rodziną, nauczycielami i mistrzami, poznajemy prywatny Dekalog, czyli Dziesięć ścieżek cnoty. A gdy cichnie wiersz, rozbrzmiew
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dziennik Polski" nr 15