Po raz trzeci w operze Teatru Narodowego "Kawaler srebrnej róży" Ryszarda Straussa! Wyobraź sobie, że oglądałem wszystkie trzy premiery! W początku grudnia 1922 roku rodzice zabrali mnie na "sensacyjną premierę" do Warszawy, prowadzoną przez znakomitego Artura Rodzińskiego, ze scenografią bardzo wówczas wziętego artysty - Wincentego Drabika. Moja matka była wielką miłośniczką muzyki, starała się nie opuszczać żadnej okazji do zobaczenia nowego dzieła operowego, a to nowy Ryszard Strauss już po bulwersującej wówczas całe środowisko muzyczne "Salome" i "Elektrze". Wybraliśmy się więc do Warszawy aż z dalekiego Jezupola nad Dniestrem. Ze wspaniałego przedstawienia zapamiętałem na długie lata słynny walc i niezwykłą Helenę Zboińską-Ruszkowską w roli Marszałkowej... W 40 lat później pojechaliśmy z Haliną do Warszawy z Wrocławia na "Kawalera srebrnej róży" w reżyserii naszej reżyserki wrocławskiej Lii Rotbaumównej, w scenografii
Tytuł oryginalny
Mój drogi!
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra nr 4