EN

7.02.2006 Wersja do druku

Mój Daniel Olbrychski

Niegdyś całe pokolenie chciało być jak OLBRYCHSKI. Po latach jakby to on stał się taki jak cała generacja - jego rówieśników i tych nieco młodszych - pisze Piotr Bratkowski w Rzeczpospolitej.

Miotanie się aktora przypomina miotanie się nas wszystkich, którzyśmy czasy transformacji przeżyli jako ukształtowani już w innym świecie ludzie. W sierpniu zeszłego roku, wkrótce po swych 60. urodzinach, Daniel Olbrychski spadł z konia. Zdarzyło się to w miejscowości Grodziec podczas kręcenia rosyjskiego reality show, z udziałem m.in. Władimira Żyrinowskiego. A komentarze internautów po tym incydencie przesycone były złośliwą satysfakcją. "Pij, dziadu, pij, na starość torba i kij", dowcipkował jeden z nich. A inny doradzał: "Nadszedł czas na fotel bujany i ciepłe kapcie, nie koniki". Fora internetowe, w efekcie swej anonimowości, kipią od złych emocji, zwłaszcza wobec ludzi, którym coś się w życiu udało. Olbrychski nie został tu potraktowany szczególnie brutalnie, raczej - z lekceważącą pobłażliwością. Jak jedna z wielu wygłupiających się publicznie gwiazd rodzimej popkultury. Czy trzeba się temu dziwić? Kogo właściwie widzi w

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Mój Daniel Olbrychski

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 30/04-05.02 - Plus Minus

Autor:

Piotr Bratkowski

Data:

07.02.2006