.
Jak to się stało, że taki realista jak pan wziął się za sztukę McDonagha - autora, którego reżyserzy odczytują zwykle przez umowne, formalne filmy Tarantino? - To był szereg przypadków i trochę manipulacji. Zaczęło się od Gustawa Holoubka, który chciał ściągnąć Jerzego Trelę na etat do Teatru Ateneum. Planował spektakl, gdzie Trela, tak jak w Edypie, zagrałby razem z Teresą Budzisz-Krzyżanowską. Spektakl, pokazujący stary warsztat aktorski. Ale Jerzy Trela się wahał, czy to dobry pomysł; mieszkać w Krakowie, pracować w Warszawie. Holoubek chciał mu więc zaoferować od razu jakąś konkretną, efektowną rolę. I to był ten tekst. "Czaszka z Connemary", rola Micka Dowda. Mamy więc już Jerzego Trelę i Gustawa Holoubka. Ale "Czaszkę" zrobili Kazimierz Kutz i Jan Kociniak - Gdy Jerzy już się zgodził, zaczęli się zastanawiać, kto mógłby to wyreżyserować. Trela uważał, że ja byłbym najstosowniejszy. Tylko że ja już coraz rzadziej