- Teatr jest moim kołem ratunkowym, obszarem samorealizacji, jednym z instrumentów poznawania świata i samego siebie. Teatr to jest mój adres, mój notes, mój sposób na życie. Nie jest to łatwe życie, bo dużo kosztuje, z drugiej zaś strony teatr mnie prowadzi, ja po prostu żyję teatrem - rozmowa z reżyserem Oskarasem Korsunovasem, gościem XV Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku o jego spektaklach Szekspirowskich.
BARBARA ŚWIĄDER Po Pańskim spektaklu nadal trzęsą mi się ręce. W Pana interpretacji "Burza" - zwykle pokazywana w teatrze jako barwna feeria - jest mroczna, egzystencjalna, bolesna. Choć wiemy, że ten tekst Szekspira wcale nie jest piękną, radosną baśnią, to trudno było sobie wyobrazić, że drzemie w nim aż taki ładunek goryczy, jaki niesie ze sobą Pańska "Miranda"... OSKARAS KORŠUNOVAS W zeszłym roku robiliśmy "Burzę" w Islandii. Była zupełnie inną realizacją - właśnie taką baśniową feerią. Na pozór spektakl był piękną i czytelną metaforą - wyspa była w nim wspaniałym teatrem barokowym, a Prospero - reżyserem. Coś mnie jednak tknęło, poczułem, że coś się nie zgadza, jest nieprawdziwe. Że w tym tekście jest dużo więcej niż to, co pokazujemy. Trzeba tylko poszukać głębiej. Zrozumiałem, że w Burzy jest coś ważniejszego, co dotyka mnie osobiście, i to bardzo głęboko, bo przychodzi z mojego własnego doświadczenia. Dla mn