Zawsze najpierw słychać ogon grzechotnika, picie zaczyna się moment później. W dziewiczych półlitrówkach nieruchomą obrączkę z ruchomą nakrętką spaja kilka ledwo widocznych, kruchych ścięgien aluminiowych. Gdy nowiuteńkie pół litra chcesz fachowo otworzyć, dobre serce musisz mieć, musisz chcieć pomóc flaszce - musisz ją na mgnienie odwrócić szyjką ku ziemi, jakbyś komuś flaszką pokłon składał. I tyle. W szyjce jest już podciśnienie, już można odkręcać. I odkręcasz. Suchy chrobot pękających ścięgien, grzechotka grzechotnika tnie uszy. To wszystko. Można zaczynać... W scenicznej wersji powieści Jerzego Pilcha "Pod Mocnym Aniołem" bohaterowie wciąż otwierają dziewicze półlitrówki. I nic. Każde odkręcanie to potworna cisza nie z tej ziemi. Głuchość nie z tej powieści. Czepiam się detali? Nie. Tu nie idzie o fatalną nieobecność chrobotów na szyjkach. Tu, niestety, chodzi o to, że głuchość odkręcania
Tytuł oryginalny
Mogilnie ciche szyjki
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 28