To był ciekawy rok dla polskiego teatru. Sporo się działo, nie tylko na scenie, ale też w kuluarach. Teatr wdarł się na scenę polityczną, wieści z pola walki odbiły się szerokim echem w mediach. Odniosłem też wrażenie, że w tym roku jedni twórcy teatralni zaczęli rozmawiać z drugimi właśnie poprzez swoje spektakle. Przedstawienia wchodziły ze sobą w dialog, co więcej, do rozmowy teatr częściej zapraszał również widza. Oto moim zdaniem najciekawsze premiery 2017 roku. Co słonko widziało? - pisze Marcin Miętus w portalu e-splot.pl.
TEATR POWSZECHNY Palmę pierwszeństwa oddaję w ręce Teatru Powszechnego w Warszawie. Tyle znakomitych premier w jednym roku nie zaliczył moim zdaniem żaden inny; to ten najbardziej zamącił w głowie nie tylko mnie, ale i publiczności, która do teatru nie zagląda wcale. Chodzi mi oczywiście o wywołującą szał wszelkiego rodzaju uniesień "Klątwę" Olivera Frljića, o której napisano już tyle, że w tym miejscu mógłbym zamilknąć. Ale korzystając z okazji może dorzucę co nieco od siebie, o moim odbiorze tego precyzyjnie skonstruowanego, doskonale zagranego i wyreżyserowanego spektaklu. W trakcie oglądania "Klątwy" miałem klasyczne wyparcie: że to nie do mnie i nie o mnie. Zanim zdałem sobie sprawę, że to pułapka zastawiona przez reżysera, kolejne monologi aktorów zdążyły rozłożyć mnie na łopatki; "o jakie to śmieszne, jakie to zabawne" - myślałem. Śmiech jednak szybko ugrzązł mi w gardle, by na koniec przy śpiewie Marii Robaszkiewicz zwy