Wkrótce w Teatrze Muzycznym urzędnicy marszałka przeprowadzą kompleksową kontrolę. Będzie dotyczyła nie tylko kwestii finansowych, ale i relacji interpersonalnych w zespole. Jesteśmy zastraszani i upokarzani przez dyrektora. I choć Jacek Boniecki to świetny artysta, nie nadaje się na szefa, bo zamiast nas wspierać, paraliżuje - skarżą się pracownicy Teatru Muzycznego. Donos złożyli w Urzędzie Marszałkowskim. Pracownicy urzędu wkrótce przeprowadzą w teatrze kontrolę. Dyrektor Jacek Boniecki zarzutom zaprzecza.
- Dyrektor nie daje szans na główne role lubelskim artystom i kolejne premiery obsadza ludźmi z zewnątrz. Lubelskie środowisko artystyczne ma za nic, a wszyscy spoza naszego miasta imponują mu - żalą się artyści. - W Lublinie są takie głosy, jakie są. Jeśli ktoś z trudem śpiewał w operetce, to trudno, żeby się sprawdził w operze. Nie było tu akademii muzycznej. Ale wiele osób pochodzących z Lublina wyjechało na studia i teraz powraca, na wieść, że coś zaczyna się dziać w Teatrze Muzycznym - oponuje dyrektor Boniecki. Dodaje, że w miarę możliwości obsadza każdego etatowego pracownika teatru i nie ma wśród nich nikogo, kto zarabiałby mniej niż kilka lat temu. - Z powodu mobbingu, jakiego doznajemy, odechciewa nam się przychodzić do pracy. Nawet jeśli dyrektor ma słuszne zarzuty merytoryczne do naszej pracy, zawsze przekazuje je krzykiem, czasem używając wulgarnych słów. Wciąż sugeruje, że za następne uchybienie wyrzuci nas z pracy