"Piekarnia" w reż. Wojtka Klemma w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Łukasz Maciejewski w Teatrze.
Spektakl się nie zaczyna. W momencie, kiedy wchodzimy na widownię, aktorzy są już na scenie. Trzech chłopców kopie piłkę, w ich cieniu - cienie odtwórców pozostałych ról. W końcu światła gasną, coś się wreszcie zmienia. Tylko co? * Na środku ruchomej sceny stoi domek. Solidna nowoczesna metalowa konstrukcja wyśmiewająca solidną staroświecką kamienicę. Po prawej stronie grupa przebranych za młynarzy rockowych muzyków łoi ostre kawałki. Po lewej - oczekujący na swoją kolej, nieco znudzeni aktorzy. W tym czasie publiczność czeka na zawiązanie akcji - patrząc na efektowne męskie torsy półnagich ćwierć bogów, którzy prężą bicepsy oraz wyginają się rytmicznie. Piękna nasza scena cała. Scena jest rzeczywiście piękna, a ciała aktorskiej młodzieży ze Starego elegancko opalone na solarce, tyle że cała reszta wygląda mniej ciekawie. Bohaterami "Piekarni" są bezrobotni, prowincjonalne damulki w papilotach, handlarze wciężkich futrach a