Artyści w Bazylei byli nieuprzejmi wobec widzów. I głosili przerażające tezy: Europę przed kryzysem może ocalić tylko bolesny seans gniewu, żalu i... odwetu - pisze Joanna Derkaczew z Bazylei.
Reżyserzy zaproszeni na międzynarodowy festiwal młodych talentów w Bazylei (Theaterfestival Basel) proponują opluwanie sąsiadów jako formę terapii. Rzućmy wreszcie na stół wszystkie wzajemne pretensje. Bądźmy okrutni i impertynenccy. Odbijmy sobie za wszelkie kompleksy. Może jeśli Belgia przeprosi wreszcie za Kongo, Holandia przestanie przechwalać się serami (który kraj nie ma najlepszych serów na świecie?), Luksemburg przyzna, że jest za mały jak na państwo, a Niemcy zmuszą Angelę Merkel, by nago obiegła 50 razy Brukselę, krzycząc: "Jestem nazistowską dziwką" - spuścimy trochę powietrza z nadętych policzków i jakoś się dogadamy. Bez małego seansu nienawiści projekt UE czeka przyszłość nie lepsza niż los "projektu Jugosławia". Taką czarną wróżbę przedstawia holenderska reżyserka serbskiego pochodzenia Sanja Mitrović w "Crash Course Chit Chat". Na scenie piątka aktorów z krajów przekonanych, że Europa się bez nich nie liczy (Wi