Jakże Anna Dymna jest niedopasowana, jakże jest piękna i skromna. Jakże niczym się nie wyróżnia, jakże to jest teatr w starym stylu i w dodatku niedorzecznie piękny. I nie trzeba skandalu, a przecież mogłaby, ale nie musi i tu jest pies pogrzebany (chciałoby się rzec - żywcem, ale może nie wypada psa grzebać żywcem, kiedy chce się mówić o onirycznej "Nefretete" Landowskiego) - o słuchowisku Radia Kraków "Dymna! Dymna!", na kanwie sztuki Zbigniewa Landowskiego, pisze Kamil Robert Reichel w portalu Teatr dla Was.
Sztuka przestała być kwestią smaku, zaczęła być kwestią gustu, z gruntu rzeczą skwantyfikowaną przez rzesze krytyków, którym się wydaje, że posiedli wiedzę, a jednocześnie stracili pokorę - a co gorsza - i nader dotkliwie jasny ogląd sytuacji. Mnie teatr nie podnieca, nie oburza, nie zachwyca, tylko po prostu zaczyna nudzić. Krzysztof Mieszkowski zatrudnia aktorów porno, bo teatr musi ożywiać debatę, szafować "gestem artystycznym". Pic na wodę fotomontaż, aktorzy w wersji hard, soft porno mogą co najwyżej oburzać ministra kultury i skutkować wstrzymaniem finansowania, słusznie czy niesłusznie. No chyba nie, bo przecież sztuka przede wszystkim musi być wolna jak hipiska, niczym nieskrępowana, dąży do całkowitego wyzwolenia i zerwania krępujących ją konwenansów. Jakże Anna Dymna jest niedopasowana, jakże jest piękna i skromna. Jakże niczym się nie wyróżnia, jakże to jest teatr w starym stylu i w dodatku niedorzecznie piękny. I nie trze