Widzowie zgromadzeni w małej salce, ad hoc zaadaptowanej dla potrzeb spektaklu, wykazują swego rodzaju odruch warunkowy - przyjmują postawę pełną zainteresowania i aprobaty. Dzieje się tak z obopólną korzyścią. Aktorów cokolwiek ekscytuje bezpośrednia bliskość publiczności, a jednocześnie ich nastrój, samopoczucie, dobrze "ładowane" jest wyczuwalną przychylnością widzów.
W niewielkiej Sali Wystawowej Teatru Dramatycznego odbywają się przedstawienia "Ptaków" Arystofanesa w przekładzie Artura Sandauera. Nie rozpoczęty jeszcze spektakl budzi zainteresowanie, ale scenografia, nacechowana pośpiesznością i oschłością, nie działa przyzywająco na wyobraźnię widowni. Od początku czuje się, że z racji namacalnej bliskości aktorów i ich bardzo umownych kostiumów nie zaistnieje u widzów identyfikacja z żadnym z bohaterów. Jednakże po pierwszych - nazwijmy to - taktach "Ptaków" zainteresowanie słuchaczy zmienia się w szczególnego rodzaju przychylność. Cała sala po prostu wspólnie się bawi. Później - identyfikuje się nie z postaciami, ale aktorami - brawurowo, młodzieńczo, ale i z profesjonalną dojrzałością, przekazującymi dialogi. Scenografia okazuje się dowcipna, funkcjonalna i stwarzająca atmosferę zabawy na pełnym luzie. Warto wspomnieć, że przed niespełna rokiem reżyser Paweł Pochwala