- Jestem przyzwyczajony do samotnej pracy w ciszy, spokoju i zamknięciu. Tym razem musiałem zostawić to wszystko i przełączyć się na tryb "bezintymnościowy" - mówi Miuosh, autor muzyki, którą wykonuje na żywo podczas spektaklu "Himalaje" w Teatrze Śląskim w Katowicach.
Marta Odziomek: Kim jesteś w "Himalajach"? Miuosh [na zdjęciu]: - Początkowo nie było wiadomo czy będę na scenie, czy tylko zajmę się muzyką i będzie ona odtwarzana bez mojej obecności. Ostatecznie uznaliśmy, że nie jest ona w stanie zaistnieć bez kontroli i pełnego zaangażowania w spektakl - każde przedstawienie jest inne, ma inny rytm, trzeba reagować inaczej na nieco inne emocje. Jak już się okazało, że muszę grać na żywo, Robert musiał jakoś usprawiedliwić moją obecność w tym wszystkim. Jestem jednoosobową kapelą na tym psychodelicznym balu. Tak to widzę. Są momenty, w których muszę trochę wmieszać się w to, co dzieje się na scenie, jako postać. Duża frajda. Jaki rodzaj muzyki proponujesz zatem w tej nieoczywistej podróży przez górskie szczyty? - Lubię uciekać schematom i schodzić z utartych ścieżek. Im coś bardziej nietypowego, tym lepiej. "Himalaje" dostały ode mnie bardzo dużo napięcia opartego na brzmieniu syntezat