"Tylko aktor nie pozostawia po sobie nic. Głos - zamilkł, nie odezwie się już nigdy. Gęsi - linie jego rozpływają się w przestrzeni bez śladu. Plastyczne tworzywo - rozsypało się".
Tak pisał o ulotności aktorstwa jeden z krytyków teatru Mieczysław Rulikowski. Nie uniknęli takiego losu nawet najwięksi artyści. Po Helenie Modrzejewskiej zostały zdjęcia, recenzje, listy, pamiętniki, ale nikt nie wie, jak tworzyła swoje role. To pozostało jej tajemnicą. Dlatego też Kazimierz Braun, pisząc sztukę "Pani Helena" sięgnął po materiał, jakiego czas nie okrył zapomnieniem - życiorys aktorki. A miał w czym wybierać, bo Modrzejewska była kobietą niezwykłą i takie też było jej życie. W "Pani Helenie" gwiazda polskiego teatru wraca u schyłku życia do minionych lat: teatralnych kreacji i mężczyzn, których spotkała. Chociaż sztuka rozpisana jest na dwie role: pani Heleny i pana Kazimierza, zachowuje konwencję monodramu. Całą uwagę skupia na sobie aktorka - gra ją Irena Telesz. Mężczyzna, który wciela się kolejno w Gustawa Zimajera, Sergiusza Muchanowa, Henryka Sienkiewicza itd., pozostaje w jej cieniu. Nie miał pola do po