Tradycyjną formę większości festiwali, polegającą na sprowadzeniu wielkich nazwisk ku uciesze dwustu osób z wąskiej kulturalnej elity o wystarczająco zasobnym portfelu, Brzoza zastąpił wydarzeniem, które śmiało można określić działaniem społecznym - pisze
Hanna Gill-Piątek w Krytyce Politycznej
Czy docenimy, jak wiele festiwal Łódź Czterech Kultur ryzykuje, porzucając swoją elitarną publiczność na rzecz zwykłych mieszkańców? Odkąd polskie miasta w dzikim szale wyrywają sobie inwestorów, unijne pieniądze i zainteresowanie centralnych mediów, budowanie kosztownych wizytówek stało się palącą potrzebą. Za ciężkie miliony lub nawet miliardy powstają kolejne coraz to większe misie na miarę naszych marzeń i możliwości. Każdy z was pewnie z łatwością może wskazać takie misie w swoim mieście: charakteryzują się tym, że są "naj". Największe, najdroższe, najdłuższe, najwyższe. Bo miś jest po to, żeby nas zauważono, żebyśmy przebili się z komunikatem i zasłużyli na zainteresowanie. Miś rzadko jest dla nas, przeciętnych mieszkańców. Im mniejsze zbiorowe poczucie własnej wartości, im więcej wstydu z powodu tego, kim się jest, tym miś musi być większy. Z tego powodu nie dziwi mnie, że Łódź postanowiła przelicytować ws