"Szalbierz" György Spiró w reż. Pawła Aignera w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Maciej Stroiński.
Wreszcie. Wreszcie o Kielcach nie napiszę źle! Napiszę semi-źle, dobro-złą recenzję, że wyjdzie na zero, recenzję tak zwaną nie wiadomo jaką, dwubiegunową jak Synagoga Staro-Nowa w Pradze. Tak jest, jak się nie robi w pijarze, że sam możesz nie wiedzieć, o co ci chodzi. Nie "reprezentujesz marki", nie musisz nic myśleć, a jak już pomyślisz, to im w pięty pójdzie. György Spiró, "Szalbierz", tłum. Mieczysław Dobrowolny. Spora połać tekstu to rzeczownik "mistrz" w wołaczu. Nie, tym razem nie jest mowa o Andrzeju Wajdzie. Na prowincję przyjeżdża małpiatka z Warszawy i mówi, jak jest. Więcej: jak ma być. Aktorzy prowincjonalni to aż mają mokro, no normalnie święto lasu. Biją hołd feudalny, ale robią to cynicznie, nikt nie jest aż takim nikim. Pokaz ass lickingu to jest tylko pokaz, no w końcu aktorzy! Tylko po co, po co "robią teatr"? Bo przywykli w pracy, mają parcie na stolicę jak trzy siostry u Czechowa, bywają uprzejmi, liczą na wzaje