Patrzę właśnie na nią w telewizji... Ileż prawdy było w każdej jej postaci, niebywałe - opowiada Alina Janowska, wielokrotnie partnerująca Kwiatkowskiej na scenie i na ekranie (choćby w "Wojnie domowej") - pisze Filip Łobodziński w Newsweeku Polska.
BYŁA OD ZAWSZE. I NA ZAWSZE POZOSTANIE: JAK WAWEL, MIÓD PITNY I POEZJA NORWIDA. IRENA KWIATKOWSKA. - Ta jej naturalność była doskonale wyczuta. Ona intuicyjnie odnajdywała nastrój sztuki czy filmu i trafiała dokładnie w punkt, omijając rafy drętwoty i przerysowania - wspomina. Genialny instynkt w połączeniu z inteligencją i pracowitością. Sama zresztą mawiała, że nie miała wyboru, skoro już wstępując do aktorskiej szkoły wieczorowej, dowiedziała się od profesorów, iż warunki ma mizerne, więc musi ożenić talent z ciężką harówką. "Inaczej nic z ciebie nie będzie" - zawyrokował ponoć sam Aleksander Zelwerowicz. Zasuwała więc - do tego stopnia, że uczyła się ról całej obsady. Także męskich. Żadnej pracy nie bała się przecież już w gimnazjum, gdy podczas publicznego czytania lektur odgrywała role Zagłoby albo Papkina. Szkoda, że nikt tego nie sfilmował! Pomimo ewidentnie komediowego emploi nie była typem duszy towarzystwa, nie do