EN

10.08.2010 Wersja do druku

Mistrzyni intensywności

- Szłam na casting, a ktoś mnie mamił: Jesteś wspaniała, świetnie to zrobiłaś. Idę na kolejne zdjęcia próbne i znowu jestem wspaniała, ale poźniej do niczego nie dochodzi. Bo wspaniała jest Juliette Binoche, która dostaje rolę dlatego, że jest Francuzką w Ameryce, a ja jestem Polką w Ameryce. Ludzie mnie czasami pytają, dlaczego nie zrobiłam kariery w Hollywood. Proste - kariera w Hollywood zdarza się tylko niektórym, ale to zbieg kosmicznych sytuacji - mówi KATARZYNA FIGURA, aktorka Teatru Dramatycznego w Warszawie.

Jej życie jest jak huśtawka, raz na górze, raz na dole. Fenomenalny materiał na film. Oczywiście z nią samą w roli głównej. Czego żałuje, czy coś chciałaby zmienić, o czym marzy? "Najważniejsze, że wiem, że wszystko, co mnie jeszcze spotka, będzie ekscytujące" - mówi z uśmiechem. Jak zatytułowałaby swoje życie? "W drodze". Nie wie, co się zdarzy za zakrętem. "To jak autostrada z amerykańskich filmów - niby widzisz ją całą, ale nie wiesz, co ci się przytrafi i gdzie naprawdę jest jej koniec. Ja na swoją drogę patrzę z takim przyjemnym dreszczem i nadzieją, że to, co się zdarzy - złego czy dobrego - będzie ekscytujące". W jej życiu każdy dzień ma znaczenie. Jest mistrzynią intensywności przeżyć. Mówi: "Zjadłam zęby na życiu, na miłościach, samotności, chorobie, narodzinach moich dzieci, traceniu najbliższych, obcowaniu ze śmiercią". Dlatego od niczego nie ucieka, bo najważniejsze to poznać, zbadać granice samej siebi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Mistrzyni intensywności

Źródło:

Materiał nadesłany

Gala nr 29-30/19.07

Autor:

Beata Nowicka

Data:

10.08.2010