Wiele razy próbowano łączyć sztuki Szekspira z realiami XX wieku. Film Jerzego Antczaka według scenariusza Zdzisława Skowrońskiego jest jedną z najostrzejszych takich prób. Jego bohaterami są dwaj aktorzy: stary, który podczas okupacji marzy o roli Makbeta (wspaniały Janusz Warnecki) i młody, który po latach mają zagrać (Ignacy Gogolewski). Ten czarno-biały film jeszcze dzisiaj ogląda się z drżeniem serca. W "Hamlecie" aktorzy grali przed królem Klaudiuszem spektakl "Morderstwo Gonzagi". W "Mistrzu" stary aktor mówi przed oficerem gestapo monolog Makbeta o śmierci, która panuje nad połową globu. W obu przypadkach chodziło o oskarżenie siedzącego na widowni mordercy. Różnica polega na tym, że z Elsynoru aktorzy uszli z życiem, z hitlerowskiej łapanki już nie. Chociaż czas, kiedy teatr mówił wprost despotom, co o nich myśli, dawno już minął i dzisiaj z Szekspira wybiera się raczej wątki seksualne niż polityczne, to jednak widowisko Antczaka
Tytuł oryginalny
Mistrz
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 116