- Lalka przez swoją relację przestrzenną z aktorem może dobitnie pokazać subtelności ludzkiego wnętrza - z Bogusławem Kiercem rozmawia Magdalena Legendź w kwartalniku Teatr Lalek.
Magdalena Legendź: Jedno z pierwszych teatralnych doświadczeń, które w pewien sposób wpłynęło na Pana późniejsze rozumienie teatru, wiąże się z pańskim domem rodzinnym. Bogusław Kierc: Rzeczywiście. Gdy miałem kilka lat, przyszedł do mnie Święty Mikołaj. Nie wątpiłem w jego świętość, bo wiedział o mnie coś, co według mnie mógł widzieć tylko z nieba. To był mój ojciec, ubrany w prawdziwe szaty liturgiczne. Wyobrażam sobie, mając już własne doświadczenie aktorskie, jak trudno grać wobec swojego dziecka, które z całkowitą ufnością patrzy, słucha i wierzy. W taki przedziwny sposób splotło się we mnie przeżycie mistyczne i teatralne. M.L.: Miał Pan też praktyczne doświadczenia z domowym teatrem lalek. B.K.: Najpierw były figurki, które wycinałem z papieru. Szyłem też lalki szmaciane, bo nauczyła mnie tego ciocia Hala, moja chrzestna, mistrz krawiecki. Teatrzykiem lalkowym sam się zajmowałem, dopiero później nakłaniałem brat