Każdy kolejny inscenizator "DZIADÓW" podejmuje trud iście herkulesowy: z bezkształtnej, niejednorodnej lawy poetyckiej, z luźnych scen zrodzonych z różnej inspiracji i w różnej konwencji, uformować jednolite widowisko sceniczne. Jak przełożyć fantastykę poetycką, nie skrępowaną żadnymi rygorami wyobraźnię młodego wileńskiego poety na język teatru? Co wybrać, z czego zrezygnować, kiedy szkoda każdego, znanego od szkolnych lat wiersza? KAZIMIERZ DEJMEK, inaugurując sezon w TEATRZE NARODOWYM Mickiewiczowskimi "Dziadami", nawiązał konsekwentnie do swych wcześniejszych, jakże odkrywczych inscenizacji. Kluczem jego układu tekstu i reżyserii stała się ludowość ukazanego w II części obrzędu. Stąd też całość ujęta została w formę ludowego misterium, a scena przekształcona w szopkę z aniołami, diabłami i kolędnikami. Dało to widowisku jednolitość, choć wszystko pomieściło się gładko w tej konwencji, a część IV - spowiedź Gustawa
Źródło:
Materiał nadesłany
"Kurier Polski" Nr 280