- Bardzo lubię grać w komediach, to gatunek uniwersalny, dający radość, chwile zapomnienia - rozmowa z Mirosławem Jękotem, aktorem filmowym, telewizyjnym i teatralnym.
Beata Ostojska: Jest Pan absolwentem wydziału aktorskiego łódzkiej "Filmówki", na scenie debiutował w 1990 r. w Teatrze Nowym w Łodzi, w spektaklu "Maszyna do liczenia". Występował pan na scenie dwóch łódzkich teatrów - Nowego i Powszechnego, od 1996 jest pan związany zawodowo z Warszawą. Gdzie jest lepszy klimat dla aktora i lepsza publiczność - w Łodzi czy w stolicy? Mirosław Jękot: W Warszawie jestem związany głównie z projektami telewizyjnymi i filmowymi, praca przy nich bardzo się różni od klimatu pracy w teatrze. Nigdy jednak nie oceniam publiczności - nie ma lepszych lub gorszych widzów, dla wszystkich gram najlepiej jak potrafię. Oczywiście, publiczność przed ekranem jest dla mnie w pewnym sensie "anonimowa", z kolei spotkanie z widzem w teatrze jest zawsze niespodzianką, daje możliwość bezpośredniej konfrontacji i nowych doświadczeń. Po wygranym castingu przyjął pan także kilka rozpoznawalnych ról filmowych - grał pan w tak popular