W swoim "życiopisaniu" Miron Białoszewski wyprzedza nie tylko swój czas, kiedy o homoseksualizmie się nie mówiło. Wyprzedza także czas obecny, z niebezpieczną tendencją segregacji - pisze Tadeusz Sobolewski w Gazecie Wyborczej.
Tego lata na ulicy Lizbońskiej w Warszawie, gdzie mieszkał Miron Białoszewski, my, członkowie fundacji jego imienia, odsłanialiśmy tablicę pamiątkową. Umieściliśmy na niej cytat z wiersza Mirona, jego przesłanie o tym, żeby być razem z ludźmi, a równocześnie pozostać kimś osobnym, innym: "Nie zabłądźcie./ Bądźcie./ Mijajcie, mijajmy się,/ ale nie omińmy". Razem z burmistrzem dzielnicy Praga-Południe staliśmy pod blokiem Białoszewskiego i czytaliśmy na głos jego wiersze pisane 45 lat temu w tym domu. Z klatki wyszedł jeden z lokatorów. Spojrzał na tablicę Mirona z biało-czerwoną wstęgą i powiedział: pedał! Tak oto autor "Pamiętnika z powstania warszawskiego", "człowiek osobny, poeta osobny", który mówił o sobie, że "pasuje do wszystkiego", po latach znalazł się na linii frontu walki z LGBT. Miron i LGBT Fronty wzajemnej obcości oplatają nas coraz gęściej. Wszelkie dziedziny życia, religia i seks stają się polem antagon