Inscenizacja "Ptaszka zielonopiórego", filozoficznej baśni Carla Gozziego, przygotowana przez Piotra Cieplaka w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, rozgrywa się w trzech czwartych w wąziutkiej przestrzeni przed opuszczoną kurtyną przeciwpożarową. Fakt, że mimo tego ograniczenia nie nuży oczu, należy poczytać za sukces realizatorów przedstawienia, wśród nich autorki scenografii Ewy Beaty Wodeckiej. Jej dekoracje zawsze zresztą są oszczędne; artystka lubi pustą przestrzeń sceny, nagą bądź okotarowaną, neutralną. Przemawia raczej przez kostium i rekwizyt, gdzie nadaje przedmiotom codziennego użytku niecodzienne funkcje, zwielokrotnia ich znaczenia, groteskowo kontrastuje kształty i faktury. Uroda jej obrazów jest ściśle sfunkcjonalizowana, podporządkowana inscenizacji (choćby olbrzymi płat czerwonej materii spływający z balkonu w jednej ze scen "Ptaszka", służący w tym samym momencie jednej postaci do wyrażania melancholijnego smutku, drugiej - k
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 7