Zamieszanie wokół Opery Narodowej niepokoi wszystkich, którzy dzięki dyrekcji artystycznej Mariusza Trelińskiego i Kazimierza Korda przekonali się, że opera w Polsce nie jest strupieszałym pudłem - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
Że to nowoczesna, żywa, emocjonująca sztuka, która wyraża niepokoje współczesnego człowieka. Miniony sezon w Operze Narodowej zwrócił uwagę nie tylko środowiska muzycznego. "Wozzeck" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, "La Boheme" w reżyserii Mariusza Trelińskiego czy najnowsza premiera - "Czarodziejski flet" w reżyserii Achima Freyera - były oryginalnymi propozycjami myślenia o muzyce, o inscenizacji, wreszcie o współczesności, do której odnosiło się każde z tych przedstawień. Jako widz oczekuję kontynuacji tego programu. Ostatnie wydarzenia wokół Teatru Wielkiego nie zapowiadają jednak nic dobrego. Ustąpił jeden z architektów artystycznej przebudowy Opery - Kazimierz Kord. Teatr nadal nie ma dyrektora naczelnego, nie ma też propozycji reformy organizacyjnej, która w tej największej instytucji kulturalnej w kraju, zatrudniającej tysiąc osób, jest niezbędna. To wszystko obciąża niestety konto Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego,