- Mamy politykę kulturalną, ale to, co artysta chce przedstawić na płótnie, scenie czy gdziekolwiek indziej, nie jest zależne od nas - mówi Sven Gatz, minister kultury Flandrii.
Kajetan Kurkiewicz: Co sprawia, że flamandzcy artyści są do nas tak chętnie zapraszani? Od 2010 roku, kiedy teatr flamandzki był idiomem Festiwalu Malta, goszczą tu dość regularnie. W tym roku członkowie grupy Needcompany byli nawet jego kuratorami. Może chodzi o to, że nasze kraje są do pewnego stopnia podobne - raczej konserwatywne, tradycyjne, katolickie? Sven Gatz [na zdjęciu]: To prawda, jest tu pewne podobieństwo, choć pytanie, czy Flandria jest dziś nadal tak katolicka jak kiedyś. Ale oczywiście, pewne cechy - jak poczucie winy - są głęboko zakorzenione w naszej tradycji, wychowaniu czy edukacji. Ale myślę, że tak naprawdę zainteresowanie naszą kulturą zawsze zaczyna się na poziomie osobistym. Ktoś się zainteresuje, zaprosi jedną z naszych grup teatralnych, potem kolejne. A co do was przyciąga? - Nie zawsze gramy według utartych zasad. Nasze grupy są często zapraszane np. do Francji, bo o ile to prawie niemożliwe odkryć teatr na now