Jeden z milszych wieczorów teatralnych, nie tylko na miarę teatru emigracyjnego, bo to nie byłoby takie trudne, zawdzięczam przedstawieniu "Kochanego kłamcy" w Ognisku. Staram się nie pomijać okazji, gdy mogę oddać wdzięczne pochwały poetom, czy pisarzom, czy aktorom, którzy w trudnych warunkach pracy zdobywają się na dobre wyczyny, godne pochwał. Trudne warunki nie są jednak okolicznością łagodzącą, przeciwnie, im są trudniejsze, tym usilniej trzeba ganić i tępić to co złe, aby nie tracić fasonu, nie poprzestawać na byle czym, aby nie dać się zepchnąć do poziomu zarozumiałego przeciętniactwa, nie kontentować się publicystyką, czy literaturą, czy teatrem na użytek wzajemnego kumoterstwa. Ochronne cło wzajemnych pochlebstw i reklamowych wzmianek niej chroni miernot, protekcjonalizm nie rodzi nowych talentów, ale obraża te nieliczne, które jeszcze wśród nas pracują. Ganić co złe jest obowiązkiem, chwalić co dobre jest przyjemnością,
Tytuł oryginalny
Miły, kochany kłamca
Źródło:
Materiał nadesłany
Tydzień Polski