W tamtym ustroju, gdy katoliccy hierarchowie zabierali głos w sprawach społecznych bądź upominali się o narodowe wartości, z kręgów PZPR-owskich rozlegało się syknięcie, lepiej lub gorzej kamuflujące groźbę: "niech się kościół nie miesza do polityki". Zmieniły się czasy, rzeczy są nieporównywalne, a mimo wszystko oglądając nową premierę warszawskich Rozmaitości próbowałem sobie pół żartem, pół serio wróżyć w cichości ducha, czy któremuś z okolicznych proboszczy nie wymknie się w niedzielnych ogłoszeniach szczere westchnienie: "może by tak teatr wreszcie przestał mieszać się do religii?!" Precedensy by się znalazły; od św. Augustyna grzmiącego przeciw "grom scenicznym, tym widowiskom obrzydliwości", po kardynała Wyszyńskiego karcącego z ambony Tadeusza Różewicza i Jerzego Grotowskiego. Przez całe stulecia chrześcijaństwo zwalczało komediantów i gardziło nimi. Aliści to na łonie kościoła właśnie odrodził
Tytuł oryginalny
Miłosierna wśród grzesznych
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 42