- Umiejscowienie akcji w plenerze, nawet jeśli nie towarzyszą temu szczególne zabiegi inscenizacyjne, daje "Latającemu Holendrowi" powietrze i niebo, czego nigdy nie osiągnie się w teatrze pudełkowym - reżyser Waldemar Zawodziński o czerwcowej premierze "Latającego Holendra" w Operze Wrocławskiej.
Jacek Marczyński: Podobno ludzkość dzieli się na tych, którzy darzą muzykę Richarda Wagnera uwielbieniem, i tych, którzy jej unikają. Rozumiem, że pan należy do pierwszej grupy. Waldemar Zawodziński: Zdecydowanie należę do tych, których Wagner zauroczył. Oczywiście moją znajomość z jego dziełami poprzedzała legenda im towarzysząca, ale już na długo przed realizacją "Pierścienia Nibelunga" w Hali Stulecia, do której robiłem scenografię, dojrzewałem, by jako słuchacz zmierzyć się z Wagnerem. Niezwykłe wyczucie dramaturgii, teatr zaklęty w jego muzyce - to wszystko sprawiło, że jako widz wszedłem w świat Wagnera z niezwykłą przyjemnością. Nie przeżyłem etapu trudności w odbiorze, wręcz przeciwnie -im częściej obcuję z tymi dramatami, tym więcej znajduję piękna ważnego dia mnie jako dla odbiorcy. Wiem, że dla wielu ludzi hasło Wagner kojarzy się z barierą rzeczy wyjątkowo trudnych, co zresztą wiąże się z faktem, że rzadko j