Czy operowa diwa krążąca po świecie, występująca w Metropolitan Opera w Nowym Jorku czy londyńskiej Covent Garden, może się ustatkować? Zrezygnować ze splendorów? Rok temu światowej sławy sopranistka ALEKSANDRA KURZAK poznała wielkiego francuskiego tenora Roberto Alagnę. To było jak rażenie piorunem. Zakochali się, planują ślub, a 29 stycznia na świat przyszła ich córeczka Malena. Gdzie tak naprawdę jest jej dom, jak macierzyństwo i miłość zmieniły jej życie, Aleksandra Kurzak opowiada Krystynie Pytlakowskiej w dwutygodniku VIVA.
Ze sławną polską sopranistką spotykam się tuż przed najważniejszym momentem jej życia. Umawiamy się w kawiarni Wedla w Wilanowie, niedaleko domu, który niedawno kupiła. Przybiega lekko zdyszana, uśmiechnięta, z tą tajemnicą w oczach, jaką mają kobiety oczekujące dziecka. Za kilka dni będzie rodzić. Rozmowę kończymy przez telefon, kiedy córeczka Malena jest już od trzech dni na świecie. Nic w tym dziwnego więc, że macierzyństwo i miłość są dla nas tematem wiodącym. Aleksandra teraz o niczym innym nie umie rozmawiać. Wszystko usunęło się w cień. I piękne arie, jakie zaśpiewała w ciągu 15 lat swojej kariery. I sława, jaką zdobyła w Ameryce, Paryżu, Londynie i Włoszech. I owacje, z jakimi witała ją publiczność. Teraz już nie jest artystką, tylko kobietą, która spełniła swoje największe marzenie. - Przychodzi moment, kiedy wszystko się zmienia i to, czym żyło się dotychczas, schodzi na dalszy plan... Spojrzała pani znacząco n