TEATR pamięta o Iwaszkiewiczu, Gogolewski wskrzesił nie tak dawno w Teatrze Polskim "Maskaradę", teraz Wojciech {#os#6738}Solarz{/#} sięgnął po "Lato w Nohant". Utwór bogaty sławą ludzi, co się tu na scenie kochają, kłócą, wzajem opluskwiają, przechwytują kochanki, w karty grają; utwór sławny bogactwem wspomnień o dawnych swych wystawieniach, gdy grały Maria Przybyłko Potocka, Nina Andrycz, Janina Romanówna, Zofia Jaroszewska, Czesław Wołłejko. I tak się te jedne sławy z drugimi krzyżują, mnożą, dzielą, że trudno już dziś określić, gdzie tkwi klucz do długowieczności tej sztuki. Bo nie jest to utwór modny, to pewne. Ta sceniczna przypowieść o zmarnowanych wakacjach w Nohant, podczas których żywa miłość (Solange) musi skapitulować wobec miłości umarłej (George Sand) - ta Iwaszkiewiczowska przypowieść jest ostentacyjnie klasyczna w swoich wykładach na temat życia, sztuki, namiętności, jest też osten
Tytuł oryginalny
Miłość w Nohant
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny Nr 52