Świat rozpada się, władza ważniejsza jest od uczuć i reputacji. Można dopuścić się każdej niegodziwości, manipulacje nie mają granic. Czy w takich realiach możliwe są narodziny miłości? A jeśli mimo wszystko możliwe -jakie ta miłość ma szanse? Jedyna pewna rzecz w tym zdegenerowanym świecie to śmierć. Przekroczenie jej bram uwalnia, niestety, również od nadziei. Taki obraz "Intrygi i miłości" F. Schillera przedstawił w Teatrze im. Jaracza Waldemar Zawodziński, który podjął się roli prokuratora, oskarżającego dzisiejszą rzeczywistość. Aby dobitnie przemówić i zostać wysłuchanym nie tylko zamówił nowy przekład, ale odarł dramat z książęcych koronek i mieszczańskich tapet. Powołał do życia wstrząsające widowisko, którego największą siłą jest mistrzowski dialog. Symboliczna, sterylna scenografia, całą uwagę koncentruje na aktorach. Zawodziński pozostawia im niezbędne rekwizyty i nie dopuszcza, by grali to, o czym mówią.
Tytuł oryginalny
Miłość w czasach zarazy
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Łódzki nr 53