Czy prowincjonalny romans sprzed pół wieku może zaciekawić współczesnych koneserów teatru? Tylko pod warunkiem, że zainscenizuje go teatr z Legnicy.
Nad budynkami rządowymi powiewają pierwsze flagi ze swastyką, obywatele coraz częściej noszą w klapie znaczek NSDAP i pozdrawiają się, wyrzucając w górę prawą dłoń. Jest rok 1933. W Legnicy, a właściwie w Liegnitz, zaczynają się - jak w całych Niemczech - rządy brunatnego terroru. Ale aktorów miejscowego, prowincjonalnego teatru wcale nie interesuje polityka. Jego dyrektor Richard Zimmermann z mozołem przygotowuje właśnie nową premierę. Będzie to inscenizacja sztuki "Intryga i miłość" Fryderyka Schillera, jednego z wielkich niemieckich dramatów romantycznych. Jednak na scenie atmosfera daleka jest od romantyzmu. Dyrektor wykłóca się z humorzastym miejscowym gwiazdorem Leo Stammbergerem, który upiornie kaprysi. Kategorycznie odmawia gry w "zbyt skromnych" kostiumach, a efektowną łódź, zajmującą połowę sceny, uważa za "zbyt ciężką". Dyrektora ogarnia rozpacz, bo nabiera przekonania, że do premiery po prostu nie dojdzie. I jed