EN

26.01.2007 Wersja do druku

"Miłość na Krymie", czyli Lenin wiecznie żywy

"Miłość na Krymie" w reż. Jerzego Jarockiego w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Katarzyna Frankowska w portalu TVP.

Intuicja i wiedza nie zawiodły Jerzego Jarockiego w przypadku Lenina. Wieszczący przyszłość prorok z aktu pierwszego w drugim został przez Mrożka umieszczony jako bożek-kukła w muzeum. Niesłusznie. Świat polityki szuka wroga, a przetrawiona idea rewolucji dysponuje sprawdzonymi mechanizmami jego dekonspiracji. W monumentalnej, przeszło trzygodzinnej inscenizacji "Miłości na Krymie" Jerzy Jarocki zawarł swoje przemyślenia na temat Rosji. Rozbudował w tym celu trzeci, ostatni akt, dotyczący współczesności - napisał obszerny dialog dla chłopskiego małżeństwa Czelcowów, wprowadził dwa monologi Lenina. Na koniec kazał głównemu bohaterowi i alter ego autora, Zachedryńskiemu, pytać - jak w romantycznej improwizacji - o przyczyny pogardy dla człowieka. Ale zmiany dokonane w tekście Sławomira Mrożka, mimo ich ciężaru gatunkowego, można określić jako finezyjne. Jarocki nie definiuje wprowadzanych problemów. Nie podaje nazwisk, wszystko pozostawia

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Miłość na Krymie", czyli Lenin wiecznie żywy

Źródło:

Materiał nadesłany

WWW.tvp.pl/25.01

Autor:

Katarzyna Frankowska

Data:

26.01.2007

Realizacje repertuarowe