Literaturę rosyjską znamy, podziwiamy, dajemy się uwieść jej bohaterom, ludzkim sytuacjom, potędze słowa. Gorzej z rosyjską rzeczywistością, która budzi w nas spore obawy, zwłaszcza gdy słowo rosyjska zostaje zastąpione przez sowiecka. Do tego, aby połączyć literaturę z rzeczywistością, i z ironicznym grymasem ująć w spójną konstrukcję, potrzeba jednak nie kogo innego, tylko Sławomira Mrożka. Dzieje pewnego pensjonatu w kurorcie nad Morzem Czarnym, przekształconego później w ośrodek pracy twórczej dla uprzywilejowanych funkcjonariuszy cenzury i funkcjonariuszy literatury Kraju Rad, a jeszcze później w modne uzdrowisko dla gangsterów oczekujących transatlantyku z Ameryki - są symboliczną podróżą w duchową przestrzeń rosyjskiej kultury. Aluzje do Czechowa - świetne. Trochę gorzej z pastiszem proletkultu i socrealizmu. Najsłabiej z parodią wulgarnej współczesności. Niemniej reżyseria Erwina Axera (który wystawił Mrożk
Tytuł oryginalny
Miłość na Krymie
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie nr 91