"Nie jestem badaczem takiej czy innej dziedziny. I wcale nie jest tak, że ja się jakoś szczególnie interesuję Rosją czy czymkolwiek innym. Oczywiście muszę do sztuki wybrać jakiś nośny materiał. W danym momencie muszę poczuć, że jest to materiał dramatyczny, który mi się nada do mojego celu. Z tego powodu wybrałem Rosję. Ja mam napisać sztukę, a nie obwieszczać jakieś prawdy. Jeśli jakieś przesłania się pojawiają, to w trakcie pisania i w rezultacie pisania" mówił przewrotnie Sławomir Mrożek w rozmowie z Elżbietą Sawicką jeszcze we wrześniu 1993roku, na kilka miesięcy przed prapremierą "Miłości na Krymie", która odbyła się w Starym Teatrze w Krakowie w reżyserii Macieja Wojtyszki. Inscenizacji tej, jak i kolejnym towarzyszyła pewna wrzawa, bo oto chyba po raz pierwszy w historii teatru polskiego autor postawił bardzo ścisłe wymagania wobec inscenizatorów m.in. zabronił skracać tekst, wprowadzać inwersje, zmieniać założenia
Tytuł oryginalny
Miłość na Krymie
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 90