"Mała Syrenka" w reż. Bogdana Nauki w Teatrze Kubuś w Kielcach. Recenzja Ryszarda Kozieja z Radia Kielce.
Miłość może być najszczęśliwszym uczuciem, ale może też zabić - tłumaczy w baśni Hansa Christiana Andersena swej córce wchodzącej w dorosłe życie - Syrenie Ariel - jej ojciec - Król podwodnych głębin Tryton, jakby przygotowując czytelników do tragicznego finału opowieści. Adaptacja reżysera kieleckiej premiery Bogdana Nauki zmienia ów tragiczny finał, wszystko kończy się szczęśliwie, bo uwikłanej w czarną moc córce z pomocą przychodzi ojciec. Baśń Andersena jest okrutna, nie tylko zresztą ta, jej bohaterka zostaje sama ze swoim problemem. Dziś też tak bywa, nawet często. Zabiegani rodzice nie mają czasu, by rozmawiać ze swoimi dziećmi o ich bardzo ważnych problemach. Rodzice po prostu zapominają o dzieciach, bo że dzieci zapominają o rodzicach, to naturalne, to prawo ich wieku. Tak jest w baśni Andersena i w kieleckim spektaklu. Syrena Ariel /Agata Sordyl/ ratuje z odmętów śmiertelnika - pięknego Księcia /Andrzej Matysiak/ i zakoch