EN

25.09.1995 Wersja do druku

Miłość i mrok

Nie bez przyczyny, jak sądzę, to najbardziej znane (lecz jako mit raczej, poetycka legenda niż tekst sceniczny) dzieło Szekspi­ra grywane jest dziś tak rzadko. Zmiany obyczajowości, idąca z nimi niechęć do ujawniania emocji sprawiły, że "Romeo i Ju­lia" jawią się nam jako temat wstydliwy. O paradoksie, wstydliwszy niż... seks. TOTEŻ Anna Augustynowicz, decydując się na wystawienie tej sztuki, podjęła się pewnego ryzyka. Nie tylko sięgnęła do zaniedbanego kanonu, ale i zamierzyła swoiste wyzwanie, próbę współczesnej wrażliwości. Próbę dla teatru i jego młodego na ogół widza. Mówi się wszak, iż obyczajowe przemiany to pozory, bo każda młodość jest wrażliwa i do wzniosłych uczuć skłonna. Jak u Ewy Lipskiej: "miłość przez wieki się nie zmienia". Cóż, miłość się nie zmienia, ale zmienia­ją się jej formy. Style, zasady. I sło­wa... Zacznijmy od słów. Augustyno­wicz nie sięgnęła (co wydać się mo­gło naturalne) po tłum

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Miłość i mrok

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Szczeciński nr 186

Autor:

Artur D.Liskowacki

Data:

25.09.1995

Realizacje repertuarowe