"Madama Butterfly" w reż. Janiny Niesobskiej w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Różne są recepty na inscenizację "Madamy Butterfly" Pucciniego, ale zawsze występuje pewna sztuczność w prezentowaniu realiów Japonii. W Teatrze Wielkim w Łodzi znaleziono sposób - Japonię wymyślono od nowa. To kolorowa kraina jak z bajki, pełna kwiatów, ptaków i demonów. W przedstawieniu, w którym za reżyserię i ruch sceniczny odpowiada Janina Niesobska, a świetną scenografię stworzył Waldemar Zawodziński, język muzyki, tańca i koloru pozwolił wykreować przejmującą tragedię, uderzającą siłą miłosnego cierpienia, a zarazem pozbawioną wulgarności i dwuznaczności. Gejsza Cio-Cio-San (w tej roli Ewa Biegas), która zawierzyła amerykańskiemu oficerowi, autentycznie wzrusza, choć tradycyjnie pomaga jej w tym dziecko. Świetnie też gra swoją rolę służąca Suzuki (Agnieszka Makówka), która tworzy figury jak z karate, ale także niczym z tradycyjnych drzeworytów japońskich. Orkiestra zaś pod batutą Tadeusza Kozłowskiego - iezawodna.